Ogólnodostępny stał się niedawno obraz, który miałam okazję zobaczyć pod koniec ubiegłego roku. Muszę Wam o nim opowiedzieć. Festiwal Ale Kino stawia filmom wysoką poprzeczkę. Dlatego też pierwsza połowa "Mustanga” nie wywiera na mnie szczególnego wrażenia. Ot, dość dobry film, wszystko poprawnie zrealizowane i odegrane. Z tyłu głowy krąży też podobieństwo do “The Virgin Suicides”. A później coś się zmienia. W pewnym momencie seans zaczyna uwierać, staje się niewygodny, niekomfortowy. Później jest tylko gorzej. “Mustang” to dotkliwy policzek wyrywający z komfortowego życia. Człowiek siedzi, patrzy, słucha, chłonie i ma nadzieję, że ktoś zaraz mu powie, że to nieprawda, że ludzi się już tak nie traktuje. Po powrocie do domu przekopuję się przez różne źródła - czy takie rzeczy dzieją się w Turcji na porządku dziennym? Ogromnie polecam krótki wywiad z reżyserką. “Mustang” nie jest filmem o 5 siostrach. Jest filmem o tym, jak bardzo można zniszczyć im życie. Nie jest łatwo przestać o tym myśleć. Pojawiają się napisy końcowe. Dzieje się coś niezwykłego. Chociaż trzy osoby chyłkiem umykają z sali, reszta siedzi. I siedzi. I siedzi. Napisy znikają. Zapalają się światła. Dopiero wtedy ludzie powoli wracają do rzeczywistości. To nie zdarza się często. Nie napiszę już niczego więcej. Zobaczcie.
//Weronika Zimna Mustang, 2015, reżyseria: Deniz Gamze Ergüven, scenariusz: Deniz Gamze Ergüven, Alice Winocour. Zdjęcia pochodzą z materiałów promocyjnych filmu.
0 Komentarze
Odpowiedz |
Autorami bloga jesteście Wy!Też chcesz coś dla nas napisać? Odezwij się na [email protected] Kategorie
Wszystkie
Archiwa
Maj 2017
|