Kim była Rycheza? O pierwszej królowej Polski, nie wiemy zazwyczaj nic, a jeśli wiemy, to niewiele. Trudno się temu dziwić, gdyż podręczniki szkolne właściwie tylko o niej wspominają. Jej historię warto jednak poznać, gdyż to osoba, która odznacza się bardzo pozytywnym wkładem w historię Polski. Rycheza urodziła się około roku 993, była córką palatyna reńskiego, siostrzenicą Ottona III. Otrzymała staranne wykształcenie w Lotaryngii, znała kilka języków, była także kobietą dumną i ambitną. Wyszła za mąż w 1013 roku, za syna Bolesława Chrobrego, Mieszka II. W 1016 roku urodziła Kazimierza. Rycheza bardzo dbała o wykształcenie syna, został on wysłany do klasztoru w celu odbycia nauk. Jako królowa pochodząca z Niemiec, dbała o kontakty Polski z tym krajem, propagowała chrześcijańską kulturę na ziemiach polskich, wzorowaną na kulturze zachodniej. W 1025 roku miała miejsce koronacja Mieszka II i Rychezy. Małżeństwo, pomimo spokojnego początku, zachwiało się jednak na skutek zdrady, jakiej dopuścił się w stosunku do Rychezy Mieszko II. Źle działo się także w państwie, zaczęło odradzać się pogaństwo, doszło także do wielu sporów między Mieszkiem II, a jego przeciwnikami. Po śmierci Mieszka II, rzeczywistą władzę przejęła Rycheza, wychowując Kazimierza na przyszłego władcę. Została jednak wygnana z kraju, gdyż dostojnicy uważali, że wywiera zły wpływ na Kazimierza. Co wiemy jednak o jej rządach? Na ten temat zachowały się między innymi zapiski Galla Anonima, który przedstawia jej panowanie w pozytywnym świetle, a wygnanie uznaje za działanie zdrajców. Inny punkt widzenia miał Jan Długosz, który ocenił jej panowanie jako pobożne i cnotliwe, przypisał jej także "męski umysł", jednak zaznaczył, że zdaniem Polaków, traktowała ich z pogardą i nie słuchała swoich doradców, co ze względu na płeć było uznawane za jej obowiązek. Długosz pisze, że została wygnana z kraju, za nieodpowiednie działanie, ale jak zaznacza, wyrok nie był sprawiedliwy. Pomimo dosyć krytycznej opinii na temat Rychezy, określa on ją mianem wybitnej kobiety. Jego złe zdanie na temat królowej, mogło być spowodowane jej pochodzeniem. Czym więc był ten "zły wpływ" na Kazimierza? Być może dostojnicy obawiali się tak charyzmatycznej kobiety obok osoby króla, którym przez to, trudniej było sterować.
Słowa te zdaje potwierdzać się fakt, że po wygnaniu Rychezy, wielu dostojników zaczęło uzurpować sobie prawo do tronu, a Kazimierz nie był w stanie opanować buntu i musiał schronić się na Węgrzech. Osłabiony kraj, stał się także łupem czeskiego Brzetysława. W związku z zaistniałą sytuacją, Kazimierz zaczął szukać pomocy u... oczywiście swojej matki, wyjechał zatem do Niemiec. Rycheza była od jakiegoś czasu bardzo zaangażowana w kwestię uzyskania wsparcia dla Kazimierza. Po pewnym czasie, dzięki swojej zaradności, kontaktom i zaangażowaniu, uzyskała dla niego pomoc Niemiec, od których otrzymał 500 rycerzy i gwarancję spokoju na granicy zachodniej, co umożliwiło mu odzyskanie władzy w Polsce. Wsparła go także swoimi własnymi kosztownościami. Co zrobiłby Kazimierz Odnowiciel, gdyby nie pomoc matki? Być może historia naszego kraju, wyglądałaby dzisiaj zupełnie inaczej. A co stało się z bohaterką artykułu? Rycheza do Polski nie wróciła, resztę życia spędziła w Niemczech. W 1047 roku wstąpiła do zakonu. Zaangażowała się również w działalność na rzecz kościoła, który wspierała swoimi pieniędzmi. W Niemczech uznawana jest za świątobliwą, została także błogosławioną. Do końca życia używała tytułu królowej, ponadto miała swoją własną pieczęć, co wówczas było rzadkością wśród kobiet, nawet tak wysoko postawionych w społecznej hierarchii. Rycheza to przykład kobiety charyzmatycznej, ambitnej i utalentowanej, która zasłużyła się dla rozwoju kultury na terenie Polski i Niemiec, a także odegrała istotną rolę w procesie odbudowy państwa polskiego. Pokazuje ona, że nawet w niesprzyjających okolicznościach, można dokonać bardzo wiele. Trafnym określeniem dla tej postaci, jest tytuł Rycheza Odnowicielka, użyty przez Kamila Janickiego. //Mateusz Szymański
0 Komentarze
Kto z Was słyszał kiedykolwiek o kobiecie, która przez całe życie zaznaczała swój ślad w historii polskiej wojennej rzeczywistości, ukończyła studia na Politechnice Warszawskiej, część życia poświęciła architekturze i urbanistyce, a kolejną część brała aktywny udział w polityce PRL-u? Ręka do góry!W ciemno można stwierdzić, że niewielki procent społeczności polskiej zna Halinę Skibniewską. A szkoda, bo o niej tu mowa. Czas nadrobić zaległości! Na początek kilka faktów. Nasza SuperBohaterka urodziła się w 1921 roku. Podczas okupacji brała czynny udział w Armii Krajowej. Po wojnie rozpoczęła studia na Politechnice Warszawskiej. Naukę na Wydziale Architektury zakończyła w 1948 roku. Dwadzieścia siedem lat później zostaje tam profesorką - wykłada o połączeniu funkcji użyteczności ze społeczeństwem, o miejscu człowieka w mieście, dyskutuje na temat życia osób z niepełnosprawnością w tamtejszych czasach. Halina Skibniewska uczestniczyła także w odbudowie Teatru Narodowego. W latach 1956-85 była posłanką na Sejm PRL. Jak się okazuje, od 1971 roku jako pierwsza kobieta w historii polskiego Sejmu (!) pełniła funkcję wicemarszałka (!!), a dodatkowo była posłanką najdłużej sprawującą ten urząd w historii PRL (bang, bang!!!). Teraz krótki test na rozluźnienie atmosfery. Kto z Was widział, bądź słyszał o Sadach Żoliborskich w Warszawie, a może nawet tam mieszkał? Kto z Was wiedział, że projekt tego osiedla stworzyła kobieta? Otóż tak. Nasza Skibniewska w latach 60. XX wieku postanawia stworzyć ośrodek zupełnie odstający od typowo polskiej, modernistyczno-szarej rzeczywistości. Architektka postawiła na funkcjonalność, dbałość o detale z uwzględnieniem całości oraz pamięć o przyrodzie. Co z tego wyszło? Cóż. Jeśli potraficie wyobrazić sobie zbitki wielkich, widocznych bloków otoczonych kilkoma krzewami, nieliczną roślinnością i drzewami… pomyślcie na opak. Sady Żoliborskie to w wielkim skrócie nic innego jak po prostu roślinność otoczona budynkami. Niektóre z bloków widać nawet dopiero wtedy, gdy z drzew spadną liście. Osiedle jest całkowicie otwarte, a jednocześnie ciche, spokojne, współgrające z naturą. Ruch uliczny i warszawski pośpiech został wyprowadzony wyłącznie na obrzeża. Halina Skibniewska jako zagorzała fanka ekologii osobiście dopilnowała, by przy budowie projektu została wycięta jak najmniejsza liczba drzew. Dzięki temu obserwujemy środowisko całkowicie naturalne, spokojne, ciche, z subtelnie wtopioną w tło, nienaganną architekturą. Nie zapomniano także o umieszczeniu tam budynków szkoły, przedszkola, żłobka. To tam znajduje się także kultowy już bar mleczy Sady. Zauważalne są też place zabaw, które –co ciekawe- projektowane były na podstawie wcześniejszych konsultacji architektki z dziećmi i ich pomysłów. Sady Żoliborskie spotkały się w większości z falą zachwytu, nowym spojrzeniem na modernizm PRL-u i powiewem świeżości. Do kolejnych wielkich projektów Skibniewskiej należą szkoła na Sadybie i Osiedle Szwoleżerów w Warszawie. W 2000 roku Halina otrzymała Medal Politechniki Warszawskiej "za nacechowaną humanizmem twórczość architektoniczną i stałe oddanie potrzebującym pomocy".
Jedna kobieta. Jedno życie. Mnóstwo osiągnięć. Jeszcze więcej pomysłów. To o takich osobach powinnyśmy, powinniśmy słuchać - codzienna dawka motywacji zapełniona! Więc jeśli jeszcze raz ktoś powie Ci, że nie możesz czegoś osiągnąć tylko dlatego, że jesteś kobietą, pokaż mu, jak bardzo jest w błędzie! //Nat Brodewicz Dwie z naszych MamyGłosek są absolwentkami letniego programu fundacji Humanity in Action i obie są zdania, że było to wydarzenie, które zmieniło ich życie. Oho, czy to aby nie jest powiedziane na wyrost? Nie-e! Oto dlaczego…Wyobraź sobie 30 dni spędzonych wśród młodych inspirujących aktywistów z całego świata, mieszkanie z nimi w jednym hostelu, spędzanie razem czasu wolnego, niekończące się rozmowy na tematy zarówno ważne i wzniosłe, jak i zwykłe, codziennie. Masz trzydzieści dni - aż lub tylko. Ponieważ zajęcia na uniwersytecie się już dla Ciebie skończyły, wyobrażasz sobie, że przez ten miesiąc pozwiedzasz miasto, będziesz codziennie chodzić na jogę, jeździć na rowerze, a do tego pewnie jeszcze nauczysz się nowego języka lub poćwiczysz już znany. Prawda jest taka, że już pierwszego dnia zachłystasz się wspaniałością tych wszystkich ludzi i cierpisz z powodu rozstania, które nastąpi za miesiąc. Piątego dnia czujesz się, jakbyś znała ich wszystkich całe życie i nie chcesz tracić chwil z nimi na rzecz jakiejś jogi czy biegania. I słusznie. Program letni fundacji Humanity in Action odbywa się jednocześnie w siedmiu krajach, jednak osoby aplikujące z polskich uniwersytetów mogą jechać do Warszawy, Berlina lub Atlanty (USA). Aplikować można jeśli jest się studentką/em lub niedawną/ym absolwentką/em, jeśli w języku angielskim mówi się płynnie, ale przede wszystkim - jeśli jest się aktywist(k)ą. Aplikacja jest prosta - po prostu piszesz trzy krótkie eseje na podane tematy, następnie przechodzisz rozmowę kwalifikacyjną i tyle. Tak się złożyło, że obie MamyGłoski odbyły program warszawski, Sylwia w 2014 roku, a Michalina w roku ubiegłym. Choć wszystkie programy dotyczą tolerancji i różnorodności, każdy jest inny - berliński skupia się na tematyce imigranckiej i uchodźczej, amerykański na rasie i rasizmie, a polski na naszym homogenicznym społeczeństwie i wyzwaniom z tą społeczną jednorodnością związanym. Polski program dodatkowo jest nastawiony na cyberaktywizm, więc fellowsi dzielą się na grupy i w dwa tygodnie przygotowują wspólnie kampanię społeczną. Dla Sylwii była to zupełnie nowa forma aktywizmu i dzięki temu zobaczyła, że bardzo łatwo jest działać online. Prawdopodobnie to dzięki temu doświadczeniu MamyGłos w ogóle powstało w takiej formie, jaką je teraz znacie. Choć wiele osób biorących udział w programie studiuje prawo, nauki polityczne lub nauki społeczne, nie jest to obowiązkowe. W programie Sylwii uczestniczyła na przykład dizajnerka Jasmine Burton, która całą swoją energię poświęca… toaletom! Jasmine wynalazła tanią toaletę i instaluje ją w kenijskich wioskach, które pozbawione są sanitariatów. W programie Michaliny z kolei wzięła udział Joy, która studiuje biologię, a wybiera się na medycynę. Oprócz tego spotykasz mnóstwo szalenie ciekawych osób, jak na przykład Sudip Bhandari, który współzałożył w Nepalu Anne Frank Project, czyli bibliotekę i projekt edukacyjny poświęcony promocji tolerancji i równości. Pierwszego dnia słyszysz o tych wszystkich wspaniałych rzeczach, które osoby w Twoim wieku już osiągnęły i bez względu na to, czym się zajmujesz Ty, możesz poczuć się przytłoczona/y ogromem tych dokonań. Ale już po chwili spędzasz z tymi ludźmi czas, rozmawiasz o serialach i nagle zdajesz sobie sprawę, że każdy może być superwoman czy supermanem, że po prostu trzeba wziąć się do roboty i zamiast marudzić, całym sercem działać w imię sprawy dla Ciebie ważnej. Przez pierwsze dwa tygodnie odbywają się wykłady lub warsztaty, ale czasem zdarzają się też wycieczki. Soboty są “pracujące”, jak również i niektóre niedziele. Zajęcia poświęcone są tematyce tolerancji, różnorodności i uprzedzeniom (przykładowe programy można sprawdzić tutaj) i prowadzone są zwykle przez ekspertki/ekspertów i specjalistki/specjalistów w danych dziedzinach. Po każdym takim bloku odbywa się sesja Q&A (pytań i odpowiedzi) - i według nas to właśnie są najciekawsze momenty. Wyobraź sobie: poznajesz spojrzenia i perspektywy osób z różnych krajów, studiujących różne dziedziny, o różnych doświadczeniach życiowych. Dyskusje o feminizmie z perspektywy polskiej, amerykańskiej i niemieckiej otwiera Ci oczy na to, jak bardzo różnią się doświadczenia kobiet z różnych stron świata i jak wiele jeszcze musisz się nauczyć. Z kolei dyskusje o polityce migracyjnej poszczególnych krajów zawsze niosą wiele uniwersalnych prawd i nauk i są świetnym materiałem na uświadomienie sobie naszych własnych uprzedzeń. Po dwóch tygodniach odbywają się wizyty w warszawskich NGO i konsultacje ze specjalistami. To bardzo ciekawe - móc rozmawiać w kameralnym gronie z założycielami organizacji, które znasz z internetu lub telewizji. W tym czasie rozwijasz wraz ze swoją grupą pomysł na kampanię społeczną. Zasady są proste: 14 dni, dużo zasobów, wsparcia i pomocy, a owoce Waszej pracy prezentujecie na uroczystej gali kończącej program. Ale ale! To nie wszystko! Zaraz po gali pakujecie się i jedziecie na międzynarodową konferencję, która skupia fellowsów ze wszystkich 7 programów. W 2014 roku konferencja była w Danii, a w zeszłym roku w Atenach, a w tym roku odbędzie się w Berlinie. Na co trzeba się przygotować? Na to, że program jest bardzo intensywny. BARDZO intensywny. Każdy dzień kończysz przytłoczona/y nadmiarem emocji, wiedzy i pytań, które pojawiły się w Twojej głowie już po czasie. Do tego znajdujesz się w grupie 25 silnych osobowości i możliwe, że całkiem zapomnisz o tym, że każdy (tak jak Ty) ma swoje kompleksy, traumy i momenty niepewności. Możliwe, że będziesz się porównywać do innych, a na pewno będziesz chciał/a poznać historię każdej osoby. Oprócz tego żadna z nas nie była przygotowana na TAKĄ ILOŚĆ wiedzy. To jest dosłownie 9-17 codziennie. Mimo że Sylwia przed programem pracowała po 10 godzin dziennie, to, czego się doświadcza na stypendium jest całkowicie inne - i innej energii wymaga. Ale warto, warto, warto!!! Po tym programie wychodzisz silna/y, mądra/y, pewna/y siebie, pełna/y motywacji i inspiracji. Dowiadujesz się, że chcieć to móc i wiesz, że jedynym ograniczeniem jest tak naprawdę tylko i wyłącznie Twoja własna głowa. Poznajesz swoje ograniczenia (emocjonalne, towarzyskie, intelektualne!), swoje uprzedzenia i dzięki temu możesz potem działać lepiej, efektywniej i faktycznie polepszać świat. A przyjaźnie zawarte podczas programu? One będą w Twoim sercu na zawsze i choć często będą Cię dzielić granice i oceany z ukochanymi osobami, one będą się wciąż w Twoim życiu pojawiać - przy okazji wspólnych projektów, wizyt studyjnych, warsztatów, które oferuje HiA swoim fellowsom lub po prostu - przy okazji odwiedzin. SZCZEGÓŁY:
kiedy: koniec maja - koniec czerwca (egzaminy musisz zdać albo wcześniej albo we wrześniu - ale warto!!! Poproś dziekana o pozwolenie na zdawanie w innym terminie) gdzie: Warszawa, Berlin lub Atlanta (zależy, gdzie zaaplikujesz i gdzie Cię przyjmą) za ile: musisz tylko dojechać, reszta - wyżywienie, zakwaterowanie, karta miejska, kieszonkowe, przejazd do i pobyt na konferencji - za friko (program warszawski i berliński); dla kogo: dla studentek/ów (obecnych lub byłych) mówiących w języku angielskim i mających doświadczenie w aktywizmie Kruczek? W ciągu roku musisz przeprowadzić action project, czyli po prostu jakieś działanie, które polepszy Twój lokalny świat //Sylwia Wodzińska zdjęcia pochodzą z facebook'owego profilu HIA Polska 2016 się kończy. Nie możemy się oprzeć, by nie wykrzyknąć w duchu: Kiedy to minęło??? |
Autorami bloga jesteście Wy!Też chcesz coś dla nas napisać? Odezwij się na [email protected] Kategorie
Wszystkie
Archiwa
Maj 2017
|