Woohooo! 16 kwietnia spotkałyśmy się w Zamku na kolejnej odsłonie #GirlPowerAcademy - Warsztatach Krytycznego Myślenia. Tym razem dyskutowałyśmy o artystkach, o model(k)ach, o miejscu kobiet w sztuce... Poniższa relacja jest autorstwa Weroniki Zimnej.Mamy głos, mamy #GirlPowerAcademy, mamy też warsztaty! To nie w stylu dziewczyn tworzących tę inicjatywę - ucichnąć chociaż na moment. Cóż - mają głos i nie wahają się go użyć. W ubiegłą sobotę, pomiędzy jednym pomysłem a trzydziestym, spotkały się ze mną i garścią innych niesamowitych osób w Centrum Kultury Zamek. Porozmawiajmy więc o drugich w historii Warsztatach Krytycznego Myślenia. Temat? Kobieta w sztuce. Na dzień dobry muszę podzielić się z Wami manifestem Guerilla Girls: Plusy bycia kobietą-artystką: Pracujesz bez presji sukcesu. Twoje prace nie muszą być wystawiane z pracami mężczyzn. Zawsze możesz uciec od świata sztuki dzięki czterem innym pracom, które wykonujesz. Twoja kariera może rozkwitnąć, kiedy skończysz 80 lat. Masz pewność, że bez względu na temat twoich prac, i tak zostaną one opatrzone etykietą: kobiece. Nie utkniesz zatrudniona na uniwersytecie. Obserwujesz jak twoje pomysły rozkwitają w pracach innych. Masz możliwość wyboru pomiędzy karierą a macierzyństwem. Na pewno nie udusisz się ogromnymi cygarami i nie musisz malować w kostiumach od włoskich projektantów. Zyskasz więcej czasu na pracę, kiedy twój chłopak rzuci cię dla młodszej. Twoje nazwisko pojawi się w zedytowanej wersji historii sztuki. Na pewno nikt cię nie zakłopocze etykietką geniusza. Twoje zdjęcie pojawi się w magazynach poświęconych sztuce w stroju goryla. Na ten zaskakująco trafny tekst natknęłam się poszukując inspiracji do napisania krótkiej pracy, o którą poproszono zainteresowanych udziałem w warsztatach. Pracy, z którą, nawiasem mówiąc, miałam spory problem. O czym mowa? O opisie dzieła sztuki związanego z tematyką kobiecą lub artystki. Temat, zdawałoby się, lekki i przyjemny. Nikt nas o esej nie prosił - ledwie o kilka zdań. Na czym więc polegał mój problem? Na pustce w mózgu. Zamiast cudownej feministycznej artystki lub niesamowitego obrazu do głowy przypałętało mi się wspomnienie sprzed kilku lat. Wenus z Milo i lekcja historii w podstawówce - o sztuce bardzo dawnej. Jakimś cudem przypomniał mi się właśnie pełen skrępowania śmiech chłopaków i ciche zakłopotanie dziewczyn po dziwnej uwadze nauczyciela, który wpadł do nas na zastępstwo - że „to fajna kobietka była, było za co złapać, nie taki patyk jak teraz; dziewczynki, patrzcie, tak powinnyście wyglądać”. Uwagę tę wygłoszono na lekcji historii dla klasy bodajże czwartej. Kurtyna. Sztuka, kobiety, kobiety w sztuce. Zaszokowało mnie to, jak niewiele przyszło mi na myśl. W porządku, jeśli weźmiemy pod uwagę współczesne muzyczki, pisarki i poetki - rzuciłabym garścią nazwisk. Poza tym… Frida Kahlo? Kojarzyła mi się z zaskakująco bezpośrednimi pracami, z wyrazistym przedstawianiem własnych uczuć, skomplikowanym życiem emocjonalnym i surrealizmem. Teraz umiem powiedzieć na jej temat (i innych, naprawdę niesamowitych, artystek) nieco więcej. Nie uważam się za ignorantkę, lubię się ze sztuką, a jednak teraz wyraźnie dostrzegam (już nieco uzupełnione) luki w mojej wiedzy. A Wy? Ile artystek wymienicie na jednym oddechu? A ilu… artystów? Na warsztatach poprowadzonych przez wspaniałą i zarażającą pozytywną energią Agnieszką Jankiewicz zdążyłyśmy poznać kilka niesamowitych kobiet-artystek, ale też znalazłyśmy moment na… szydełkowanie. Agnieszka zaproponowała nam to trochę na przekór - bo robótki ręczne nadal dość wyraźnie kojarzą się nam z rolą kury domowej. Nie miało to jednak na celu zagonienia nas do zagrody :) Okazało się, że i szydełkowanie może być swego rodzaju manifestem. Poza tym udało się nam odkryć, że nie każda z nas rękodzieło ma zapisane w genach. (Jestem bardzo dumna z mojej bardzo poplątanej i bardzo koślawej bransoletki zrobionej na warsztatach. Bardzo.) Niezmiennie zachwyca mnie w tym wszystkim jedna rzecz. Źle, zachwyca mnie wiele rzeczy, ale ta po prostu domaga się teraz ode mnie napisania jej wytłuszczonym drukiem. #MamyGłos to przede wszystkim niesamowici ludzie. Zarówno dziewczyny, które te inicjatywę tworzą, jak i dziewczyny, które wokół tego projektu się zbierają - są po prostu niesamowite. Co widać na załączonym obrazku. Nasze emocje musiały znaleźć ujście. Byłyśmy nabuzowane dyskusją o kobiecie w sztuce, wizji nas samych i o tym, co właściwie mogą zrobić ze sobą faceci, w momencie w którym tak usilnie staramy się zniszczyć archetypy mężczyzny wykarmiającego dom i mężczyzny wiedzącego wszystko. Agnieszka Jankowska ciekawie obróciła naszą dyskusję i przypomniała nam, że każdy kij ma dwa końce.
Na fali tej dyskusji powstały hasła widoczne wyżej... co tak naprawdę sprawiło, że dyskusja płynnie potoczyła się dalej. Obok haseł “matka polka masochistka”, “artriarchat” i “n/f-orma” nie da się przejść obojętnie. I za to właśnie uwielbiam te mamygłosowe spotkania - prowokują niekończącą się dyskusję pomiędzy inspirującymi ludźmi. To (prawie) lepsze niż czekolada. To jak, widzimy się na kolejnych Warsztatach Krytycznego Myślenia? :) //Weronika Zimna
0 Komentarze
Odpowiedz |
Autorami bloga jesteście Wy!Też chcesz coś dla nas napisać? Odezwij się na [email protected] Kategorie
Wszystkie
Archiwa
Maj 2017
|