10 marca mogłam uczestniczyć w kolejnym już spotkaniu z MegaBabką - pełnomocniczką ds. przeciwdziałania wykluczeniom Prezydenta Miasta Poznania, Martą Mazurek - organizowanym przez MamyGłos. Przyznaję, że dzięki słowom kluczom trochę się domyślałam, kto tym razem może być MegaBabką i bardzo się cieszę, że moje przypuszczenia okazały się słuszne. Wraz z kilkunastoma innymi dziewczynami zostałyśmy bardzo ciepło przyjęte w jednej z sal urzędu miasta kawą i ciasteczkami. Panią Martę Mazurek miałam okazję już usłyszeć podczas zeszłorocznych warsztatów krytycznego pisania, gdzie prezentowała projekt "Gender w podręcznikach". Naprawdę, z ręką na sercu mogę powiedzieć, że to jedna z najbardziej fantastycznych osób jakie było mi dane spotkać; bije od niej niesamowicie pozytywna energia i mówi tak, że aż chce się słuchać i słuchać. A na piątkowym spotkaniu, poprowadzonym przez Olę Jarocką, mówiła o tylu interesujących rzeczach! Dowiedziałyśmy się jak wygląda praca pełnomocniczki, co wchodzi w zakres jej obowiązków, jakie działania podjęła i zamierza podjąć i jak w ogóle wygląda praca w urzędzie miasta (na koniec pokazała nam także swój gabinet). Opowiedziała nam też o swojej drodze do feminizmu i o ważnych dla niej książkach (i mnie jako miłośniczce książek cudownie się tego słuchało, tyle nowych pozycji na liście do przeczytania!), o tym co sądzi o "solidarności jajników", trochę o niby drobnych problemach, którym jako kobiety stawiamy czoła codziennie, trochę o ageizmie, który dotyka także młode dziewczyny. Pani Marta wspomniała także, że dla niej bardzo wzmacniające okazało się otaczanie się innymi kobietami. Myślę, że jest to uniwersalne, bowiem właśnie te dwie godziny, nie tylko w towarzystwie MegaBabki, ale też innych dziewczyn były osobiście dla mnie bardzo wzmacniające. Mam nadzieję, że to nie było ostatnie takie spotkanie, bo tak jak na końcu wspomniała Ola - żebyśmy my, młode dziewczyny mogły zmieniać świat, potrzebujemy właśnie takich mentorek. Ta rozmowa dała (myślę, że nie tylko mi) dużo siły i pewności siebie - dziękuję. //Ola Wilczak
0 Komentarze
W ubiegłym tygodniu miały miejsce dwa ważne wydarzenia : Manifa oraz Międzynarodowy Strajk Kobiet 8 marca. Oba podobne do siebie, oba jednoczące ludzi chcących zmian. Zasadnicza różnica polegała na tym, że Manifa jest wydarzeniem odbywającym się co roku, za każdym razem pod innym hasłem; jednoczy ona ludzi ze wszystkich środowisk, kładzie nacisk na sprawy socjalne i środowisk LGBTQ+, jest połączeniem manifestu z wydarzeniem kulturalnym, muzyką, performancem i marszem. W tym roku odbywała się pod hasłem “ STOP PRZEMOCY WŁADZY”. Strajk natomiast jest wydarzeniem upamiętniającym nowojorski strajk z 1908 roku, w którym pracownice przemysłu odzieżowego protestowały przeciwko złym warunkom pracy, a 126 z nich poniosło śmierć w wyniku pożaru fabryki, w której zamknął je właściciel. W tym roku w całej Polsce odbyło się ponad 80 strajków, by wyrazić sprzeciw wobec nieprzestrzegania praw kobiet. Tysiące ludzi wyszło na ulice zarówno w niedzielę, jak i w środę, by razem sprzeciwić się nowym ustawom, niższej płacy, nierównemu traktowaniu i dyskryminacji. Krzyczałyśmy i krzyczeliśmy razem, wyrażając swój bunt i niezgodę. Jednym z wielu haseł, wykrzykiwanym na strajku były słowa piosenki Marii Peszek: ‘Czasy takie niespokojne, róbmy miłość a nie wojnę’. Słowa te według mnie idealnie, oddają nastrój tych wydarzeń, a ja przez cały czas czułam niezwykłą moc solidarności i zjednoczenia. Na takich wydarzeniach czuje się ogromną moc, a co najważniejsze - siostrzeństwo. Tak ważne w obecnych czasach - bo druga kobieta nie ma być rywalką, ma być naszym wsparciem, ostoją i pomocą. MamyGłos miało zaszczyt przemawiać na obu tych wydarzeniach. Tak często zapomina się o nastolatkach, o głosie młodych! Dlatego byłyśmy tam my - bo siła młodych kobiet to przyszłość i teraźniejszość. Jesteśmy tu, ponieważ stanowimy połowę społeczeństwa, która nie chce być traktowana jako niesamodzielne istoty. Czas by zaczęto nas postrzegać tak, jak na to zasługujemy. Chcemy mieć pewność, że możemy decydować same o sobie, czuć się bezpiecznie jeśli chodzi o nasze zdrowie i wiedzieć, że nasze decyzje będą szanowane. Protestując razem czujemy solidarność i bliskość między kobietami, co powinno być obecne na co dzień. Czujemy siłę i moc, której nikt nie zatrzyma. Robimy to dla siebie i naszych koleżanek, żeby żadna nie musiała wyrzekać się samej siebie. Protestujemy ponieważ wciąż wierzymy, że świat kiedyś stanie się bardziej przyjazny dla kobiet. Nie podoba nam się jak każdego dnia podejmowane są decyzje dotyczące naszego życia i zdrowia. Boimy się o siebie, o nasze mamy i koleżanki, dlatego wychodzimy razem z nimi na ulicę, by pokazać niezadowolenie i poczuć siłę siostrzeństwa, której czasami doświadczamy na co dzień zbyt mało. Na protest poszedłem, ponieważ czułem, że powinienem być w tym miejscu na Dzień Kobiet. Sytuacja na świecie czy w kraju, wymaga według mnie wyrażenia swojego sprzeciwu. Pokazania, że to co się dzieje, nawet jeśli nie dotyka mnie bezpośrednio, nie odpowiada mi. Bez względu na płeć powinniśmy wyrazić naszą solidarność. Protest jest na to sposobem. Ponadto pokazuje, że nie jesteśmy bierni/ne, że potrafimy wyjść na ulicę, obserwujemy to co się dzieje i nie pozwolimy na łamanie bądź ograniczanie praw. Mój sprzeciw nie był może żywiołowy i w pierwszym szeregu, ale ważne było dla mnie, żeby tam być, pokazać, że to co się dzieje nie jest mi obojętne. |
Autorami bloga jesteście Wy!Też chcesz coś dla nas napisać? Odezwij się na [email protected] Kategorie
Wszystkie
Archiwa
Maj 2017
|