Czasami trudno jest być sobą i akceptować samą siebie podczas, gdy stawia się nas, dorastające dziewczyny, przed ciągłymi ocenami. Odkąd pamiętamy, popkultura ukazuje dziewczynki, jako grzeczne, posłuszne, niezbyt samodzielne. Jesteśmy upominane za to ”co nie wypada” i karcone za zbyt głośne wypowiadanie swojego zdania, bo dziewczynka powinna wiedzieć, że tak „ nie powinna się zachowywać”. Wpaja się nam dosyć powierzchowne przekonania, że powinnyśmy być ładne, interesować się tym co „przeznaczone dla dziewczyn”. Słyszymy to z każdej strony, w szkole, czasami w domu, z telewizji etc. Cała nasza kultura ukazuje dziewczynki w lekceważący sposób. Czy coś takiego w ogóle ma prawo istnieć w XXI wieku? Na szczęście, coraz częściej popkultura ukazuję młode dziewczyny jako prawdziwe liderki, potrafiące wziąć życie w swoje ręce, dążące do celu. Kultura masowa tworzy bohaterki, które nadają się nie tylko do uratowania przez bohatera, albo nie są tylko tłem dla głównej postaci męskiej: one naprawdę są.
Przykładem jest, między innymi saga Gwiezdnych Wojen, w której kobiety są przywódczyniami, generałkami i uczestniczą w historii. Jak na przykład Ray z Przebudzenia Mocy, która odkrywa w sobie Jedi i musi stawić czoła ciemnej stronie mocy lub Jyn z Łotr 1, która bierze udział w wykradnięciu planów Gwiazdy Śmierci. Kolejnym potwierdzeniem zmiany wizerunku dziewczyn jest Disney. Ukazujący zazwyczaj stereotypowy obraz księżniczek postawił na film, którego bohaterka - tytułowa Moana - gotowa jest ocalić swój lud za wszelką cenę. Wytrwale dąży do celu i jest konsekwentna w swoich działaniach. Czy nie takie bohaterki powinny być obecne w filmach dla młodych dziewczynek? Moim zdaniem to co potrzebne, aby zmienić sposób postrzegania samych siebie u młodych dziewczyn, to pokazywanie im, że każda z nich ma wielką wartość. //Julia Bójko
0 Komentarze
zdjęcie z czarnoponiedziałkowej manifestacji w Zielonej Górze
Kiedy w Polsce rozeszły się pierwsze słuchy o tym, że do sejmu został złożony projekt ustawy antyaborcyjnej, podeszłyśmy do tego tematu bardzo ostrożnie. Wcześniej założyłyśmy, że pozostaniemy neutralne politycznie. Jednak, w obecnej sytuacji nie mogłyśmy nie zabrać głosu. Dyskusja o aborcji dotyczy również młode kobiety, dziewczyny, nastolatki. Stwierdziłyśmy, że w tej dyskusji nie może nas zabraknąć i... odezwałyśmy się. 3 października manifestacje Strajku Kobiet odbywały się w całej Polsce. Cześć z nas była w Zielonej Górze, część w Poznaniu. To właśnie tutaj miałyśmy zabrać głos, powiedzieć głośne NIE łamaniu naszych praw. Zanim przyszłyśmy na demonstrację, długo zastanawiałyśmy się, jak i co dokładnie powiedzieć. Co chcemy wyrazić w tym wszystkim, jako nastolatki? Jak sprawić, żeby to, co powiemy było tym, z czym się identyfikujemy? Co zrobić, żeby nasz przekaz był jasny? W naszej głowie krążyła masa pytań wokół tego, w jaki sposób mamy przygotować nasze przemówienie. Dodatkowo cała obecna sytuacja, w jakiej się znalazłyśmy powoduje fale emocji - strach, złość, gniew, ale też solidarność i poczucie wspólnoty. Nie wiedziałyśmy, z jakim odbiorem spotka się to, co powiemy. Myślałyśmy: "Czy na pewno nadajemy się do tego, żeby przemawiać na manifestacji? Czy nasz głos jest tutaj istotny?". To właśnie z tym wszystkim przyszłyśmy na demonstrację. Ubrane na czarno, stojąc w okropnym deszczu i z godziny na godzinę powiększającym się tłumie. Czekałyśmy na naszą kolej, by wejść na scenę. Pytania wciąż kołatały w naszej głowie, jednocześnie emocje stawały się coraz silniejsze. To już. Teraz będzie przemawiać #MamyGłos. Weszłyśmy na scenę. Wszystko wydało nam się całkiem inne, niesamowite. Przed sobą miałyśmy tłum kilku tysięcy ludzi, którzy głośno krzyczeli i skandowali. Zamiast ulic biegnących w pobliżu Placu, widziałyśmy morze parasoli, czarnych kurtek i płaszczy. Spośród nich, wystawały różnorakie transparenty. Patrzyłyśmy na ludzi, którzy są tam po prostu razem. I wiecie co? Poczułyśmy wtedy tę niesamowitą energię, która z tego tłumu płynie, prosto na scenę , na której stałyśmy. Ta siła, która biła od tysięcy kobiet stojących na Placu, ta solidarność, siostrzaństwo, które było wśród nas, które my same, wszystkie, stojąc tam, stworzyłyśmy. W takim momencie wszystko zaczęło być ważne inaczej. Dostałyśmy kolosalny zastrzyk adrenaliny i wtedy udało nam się wydobyć słowa, które na chwile uciszyły wszystkich zebranych. Te 60 sekund, tyle miałyśmy, żeby zaznaczyć wagę tych słów, reprezentujących nasze myśli, zdanie i uczucia. Przebiłyśmy się przez krzyk tłumu - udało nam się zacząć. Mówiłyśmy, oddając wszelkie pokłady tej niezwykłej energii, którą otrzymywałyśmy od tych, którzy nas słuchali. A kiedy tylko protestujące i protestujący zareagowali na to, co usłyszeli - kiedy w trakcie naszego przemówienia poczułyśmy, jak tłum skanduje, krzyczy, odpowiadając na to, co właśnie powiedziałyśmy - uderzyła w nas jakaś potężna moc. Siła różnorodnych ludzi, którzy wspólnie przemawiają jednym głosem. Na koniec wykrzyknęłyśmy "Mamy prawo, mamy głos!" i momentalnie powrócił do nas ten okrzyk - kilka tysięcy razy głośniejszy, kilka tysięcy razy mocniejszy, wypowiedziany z kilka tysięcy razy większa pewnością. Jedna z uczestniczek strajku kobiet, który miał miejsce w Islandii w 1975 roku, powiedziała "Kiedy stałam w tym miejscu, z dwudziestoma pięcioma tysiącami innych kobiet, w centrum Reykjaviku, zdałam sobie sprawę, że nic już nie będzie takie, jak było". I my czułyśmy dzisiaj, że dzieje się coś potężnego, kiedy tyle kobiet mówi wspólnie: "Dość!". Poczułyśmy naszą wewnętrzną siłę i jej znaczenie w tej walce z poczuciem bezradności wobec decyzji, które są podejmowane o nas, bez nas. Oczywiście, nie chciałybyśmy, żeby kiedykolwiek w naszym życiu musiało dojść do takiego dnia. Nie cieszymy się z tego, że musimy protestować. Ale jesteśmy dumne z tego, że potrafimy się zsolidaryzować i wspólnie przypomnieć, jak wiele stanowi nasza siła.
A tu tekst naszego przemówienia (na powyższym nagraniu od 3:03:25):
Cześć wszystkim, „Kobieta za kółkiem? Chyba żartujesz!” Ile razy spotykamy się z podobnymi, prześmiewczymi komentarzami? Ze stwierdzeniami, że kobieta nie jest w stanie dobrze prowadzić auta czy zdać porządnie egzaminu na prawo jazdy? A co byście powiedzieli na kobiety, które nie dość, że są świetnymi kierowcami, to jeszcze mają własny ośrodek szkoleniowy? Brzmi nierealnie?A jednak! Babska Auto Szkoła jest miejscem prowadzonym przez kobiety dla kobiet… i nie tylko. Prawdę mówiąc, wielu młodych mężczyzn chwali Babską ze względu na jej profesjonalizm i panującą tam atmosferę. Rekomendują ośrodek, który jednocześnie cechuje się najwyższą zdawalnością egzaminów. Dziewczyny świetnie sobie radzą, obalając w ten sposób stereotyp mówiący, że jedynie przedstawiciel płci męskiej jest w stanie dobrze poradzić sobie na drodze. Dziewczyny z Babskiej reagują na podobne stereotypowe zarzuty ze strony mężczyzn głośnym NIE! W końcu same uczą ich jak wcisnąć sprzęgło czy prawidłowo wykonać manewr parkowania! Założycielki wykonały kawał dobrej roboty. Pokazały na co je stać. Inspirują nas, byśmy również nie dały się przytłoczyć ogólnie przyjętym założeniom i stereotypom, które są nam narzucane przez społeczeństwo. Być może dla wielu z nas oczywistym jest jak ważne jest zdanie egzaminu i posiadanie prawa jazdy. Sporo dziewczyn ma w sobie jednak blokadę, bo ktoś im powiedział, że nie dadzą rady, nie potrafią. Widząc natomiast, że są kobiety, które instruują jak jeździć, mogą otworzyć się i znaleźć w sobie motywację do działania.
Chwalmy sobie takie miejsca jak Babska i gaz do dechy! //Marcelina Klekocińska Open’er Festival – jeden z najpopularniejszych polskich festiwali, to nie tylko koncerty największych gwiazd. To też miejsce, gdzie człowiek może przez 4 dni poczuć się wolny, nieoceniany, a przede wszystkim odnaleźć w sobie prawdziwą radość. A no tak ! Zapomniałam o jednej ważnej kwestii…poznać, zobaczyć i usłyszeć masę inspirujących ludzi, którą potrafią dać nam niezłego kopa i motywację do działania !Po tegorocznym opku mam w sobie tyle różnych uczuć i przemyśleń…ale najlepsze jest to, że mogłam poznać tyle wspaniałych MegaBabek, które zawojowały Gdynią (no i całym światem <3)! Florence Welch przejmuje Main Stage już pierwszego dnia festiwalu. PJ Harvey oczarowuje fanów na Tent Stage, a XXANAXX daje pokaz dobrej elektroniki. Maria Peszek rozgrzewa Openerowiczów przed meczem Polska – Portugalia. Dzięki magicznemu głosu Lauren Meyberry wraz z zespołem CHVRCHES przenoszą nas w inny świat a Grimes jest idealnym kobiecym akcentem na zakończenie festiwalu. Chociaż – na festiwalu, na którym wstępuje około 60 artystów, tylko 15 z nich to kobiety (plus kilka babeczek w zespołach). Czy ktoś potrafi to wytłumaczyć ? Czy udział płci żeńskiej w branży muzycznej jest aż tak niewielki? Czy kobiece wokale przyciągają mniej interesantów niż te męskie? Mimo wszystko, na festiwalu możemy usłyszeć tyle wspaniałych i inspirujących głosów MegaBabek, że głowa mała! Przygotowałam wpis o 5 MegaBabkach, które w specjalny sposób zostawiły ślad na moim serduchu podczas Openera <3 To co? Chcesz je poznać? FLORENCE WELCH Prawdopodobnie jeśli pojedziesz na koncert Florence i jej zespołu (Florence + The Machine), ciężko ci będzie wybrać się na występ innego wykonawcy i przyznać mu mocną 10-tkę. Rudowłosa Brytyjka, dzięki swojej energii, miłości i pozytywnej energii, skrada serca fanów na całym świecie…no i skradła też moje. To był już trzeci koncert Flo i jej maszyn, na który miałam okazję być i po raz kolejny nie potrafiłam dojść do siebie i opanować moich łez słysząc ostatnie dźwięki harfy i zespół znikający ze sceny. Wiecie co było najpiękniejszym momentem tego koncertu ? Pierwsze słowa piosenki Spectrum, Florence w swoje ręce bierze flagę LGBT, oczywiście polscy fani, którzy doskonale znają zwyczaje artystki i jak zawsze mają świetnie opracowane akcje koncertowe, zaczęli wyciągać kolorowe świecące balony, glow sticki i machać nimi w powietrzu a w przerwach piosenki wykrzykując słowa LOVE IS LOVE jak mantrę. Tak właśnie w tę noc nad Gdynią pojawiła się tęcza, która wzruszyła nie tylko Florence Welch – osobę, która dumnie, razem w akompaniamencie harfy niesie wieść o miłości do której ma prawo każdy człowiek. DZIEWCZYNY Z LOCAL HEROES Areta Szpura i Karolina Słota czyli nasze lokalne polskie modowe bohaterki! W tym roku, jak i w ubiegłym, dziewczyny miały na Openerze swój pop-up store, czyli mini sklep, gdzie można było zakupić ich super duper ciuchy. Rzeczy z metką LOCAL HEROES robią furorę nie tylko w Polsce ale też na świecie, a ich marka na pewno nie jest obca dla Cary Delevingne, Justina Bieber'a, Ariany Grande i wieeeeelu innych współczesnych gwiazd. Osobiście podziwiam ten zwariowany duet za fakt, jak dziewczyny świetnie wykorzystują „chwilę” czy „trend” do sprzedaży swoich ubrań. Na Polskiej scenie politycznej dużo się mówi o zakazaniu aborcji ? Okay, to wypuśćmy koszulki MY BODY MY CHOICE i pokażmy, że Polki nie dadzą decydować o swoich ciałach politykom! Świadomość kobiet o ich prawach wzrasta, a feministka przestaje kojarzyć się z babeczką palącą stanik? Stwórzmy kolekcje inspirowana siłą dziewczyn i pokażmy co to oznacza prawdziwe Pussy Power! Cieszy mnie to, ze Areta i Karolina z takim sukcesem promują pojęcie GIRL POWER i pokazują dziewczynom jaka mają w sobie siłę i potencjał aby zawojować Ziemię i kosmos. KLAUDIA SZAFRAŃSKA Klaudia – ½ zespołu XXANAXX, ostatnio rządzi polską sceną muzyczną! Ogromny talent, charyzma i to zamiłowanie do muzyki…czy może być lepsze połączenie? Obserwuje zespół XXANAXX już od pewnego czasu i naprawdę nie mogę wyjść z podziwu jak ta 22 latka podnosi poprzeczkę swoim znajomym muzykantom i zdobywa serca fanów swoim magicznym głosem. Przyznam od razu, że poszłam na ten koncert z czystej ciekawości…pomyślałam sobie „kurczę tak ostatnio o nich głośno, no to trzeba się wybrać”. Idę w kierunku Tent Stage a tutaj…nie ma opcji, aby przedostać się do środka namiotu! Bardzo podoba mi się to jak Klaudia się rozwija i pokazuje jak być MegaBabką polskiej muzyki. Mieć 22 lata i tak wymiatać na scenie ? Biorąc pod uwagę, że na polskiej scenie muzycznej, nie ma zbyt dużo wokalistek „młodszego pokolenia” to naprawdę piękna sprawa <3 Nic tylko trzymać mocno kciuki za Klaudię i za rozwój jej kariery! ZUZANNA KWAPISZ Obecnie, wybicie się na Polskim rynku mody jest jak zdobycie kilku super pokemonów jednego dnia – niewykonalne. Nasz rynek (tak jak i ten światowy) jest bardzo zamkniętym tworem i udaje się tylko nielicznym…ale oto i ona! Moda potrzebuje kobiet, które mają tyle w sobie siły i determinacji aby próbować spełniać swoje marzenia. Zuzanna na tegorocznym Openerze, w ramach projektu Fashion Stage pokazała swoją kolekcję „Fabric Collages”. Ubrania inspirowane jeansowymi uniformami robotników czy geometryczną ceramiką, zebrały wiele pochlebnych recenzji. Juuuhu!! I o to chodzi!!! Warszawianka ma za sobą praktyki w domu mody La Mania, u pana Zienia czy Mariusza Przybylskiego! Mieć 25 lat i takie nazwiska w swoim CV? Szacun! MARIA PESZEK Maria Awaria, czyli jak być jedna z najbardziej kontrowersyjnych Polek! Ta MegaBabka rządzi polską sceną muzyczną już o zarania dziejów i jak na razie nie zamierza przestać. Na swoje koncerty przyciąga wszystkie żywe istoty w każdym wieku! Nawet mecz Polska-Portugalia nie zagroził jej występowi i namiotowa scena była wypełniona po brzegi. Najbardziej imponuje mi w niej to, że nie boi się wyrażać własnego zdania. Jasne…można się z nią nie zgadzać, mieć kompletnie inne poglądy ale kurczę…czy każdy z nas byłby w stanie, będąc osobą publiczną i tak często krytykowaną, mówić o swoich poglądach i poruszać najbardziej kontrowersyjne tematy? A poza tym…jak nie uwielbiać jej za te słowa: „Nie zamierzam swoich piegów retuszować. Jestem, jaka jestem. Nie chcę być ładniejsza czy zgrabniejsza. Chcę być sobą – lubię swoje ciało, choć mam go niemało".
//Ania Walczak źródła zdjęć: allaboutmusic.pl; elle.pl; dorotawroblewskablog.pl; opener.pl; telegraph.co.uk Woohooo! 16 kwietnia spotkałyśmy się w Zamku na kolejnej odsłonie #GirlPowerAcademy - Warsztatach Krytycznego Myślenia. Tym razem dyskutowałyśmy o artystkach, o model(k)ach, o miejscu kobiet w sztuce... Poniższa relacja jest autorstwa Weroniki Zimnej.Mamy głos, mamy #GirlPowerAcademy, mamy też warsztaty! To nie w stylu dziewczyn tworzących tę inicjatywę - ucichnąć chociaż na moment. Cóż - mają głos i nie wahają się go użyć. W ubiegłą sobotę, pomiędzy jednym pomysłem a trzydziestym, spotkały się ze mną i garścią innych niesamowitych osób w Centrum Kultury Zamek. Porozmawiajmy więc o drugich w historii Warsztatach Krytycznego Myślenia. Temat? Kobieta w sztuce. Na dzień dobry muszę podzielić się z Wami manifestem Guerilla Girls: Plusy bycia kobietą-artystką: Pracujesz bez presji sukcesu. Twoje prace nie muszą być wystawiane z pracami mężczyzn. Zawsze możesz uciec od świata sztuki dzięki czterem innym pracom, które wykonujesz. Twoja kariera może rozkwitnąć, kiedy skończysz 80 lat. Masz pewność, że bez względu na temat twoich prac, i tak zostaną one opatrzone etykietą: kobiece. Nie utkniesz zatrudniona na uniwersytecie. Obserwujesz jak twoje pomysły rozkwitają w pracach innych. Masz możliwość wyboru pomiędzy karierą a macierzyństwem. Na pewno nie udusisz się ogromnymi cygarami i nie musisz malować w kostiumach od włoskich projektantów. Zyskasz więcej czasu na pracę, kiedy twój chłopak rzuci cię dla młodszej. Twoje nazwisko pojawi się w zedytowanej wersji historii sztuki. Na pewno nikt cię nie zakłopocze etykietką geniusza. Twoje zdjęcie pojawi się w magazynach poświęconych sztuce w stroju goryla. Na ten zaskakująco trafny tekst natknęłam się poszukując inspiracji do napisania krótkiej pracy, o którą poproszono zainteresowanych udziałem w warsztatach. Pracy, z którą, nawiasem mówiąc, miałam spory problem. O czym mowa? O opisie dzieła sztuki związanego z tematyką kobiecą lub artystki. Temat, zdawałoby się, lekki i przyjemny. Nikt nas o esej nie prosił - ledwie o kilka zdań. Na czym więc polegał mój problem? Na pustce w mózgu. Zamiast cudownej feministycznej artystki lub niesamowitego obrazu do głowy przypałętało mi się wspomnienie sprzed kilku lat. Wenus z Milo i lekcja historii w podstawówce - o sztuce bardzo dawnej. Jakimś cudem przypomniał mi się właśnie pełen skrępowania śmiech chłopaków i ciche zakłopotanie dziewczyn po dziwnej uwadze nauczyciela, który wpadł do nas na zastępstwo - że „to fajna kobietka była, było za co złapać, nie taki patyk jak teraz; dziewczynki, patrzcie, tak powinnyście wyglądać”. Uwagę tę wygłoszono na lekcji historii dla klasy bodajże czwartej. Kurtyna. Sztuka, kobiety, kobiety w sztuce. Zaszokowało mnie to, jak niewiele przyszło mi na myśl. W porządku, jeśli weźmiemy pod uwagę współczesne muzyczki, pisarki i poetki - rzuciłabym garścią nazwisk. Poza tym… Frida Kahlo? Kojarzyła mi się z zaskakująco bezpośrednimi pracami, z wyrazistym przedstawianiem własnych uczuć, skomplikowanym życiem emocjonalnym i surrealizmem. Teraz umiem powiedzieć na jej temat (i innych, naprawdę niesamowitych, artystek) nieco więcej. Nie uważam się za ignorantkę, lubię się ze sztuką, a jednak teraz wyraźnie dostrzegam (już nieco uzupełnione) luki w mojej wiedzy. A Wy? Ile artystek wymienicie na jednym oddechu? A ilu… artystów? Na warsztatach poprowadzonych przez wspaniałą i zarażającą pozytywną energią Agnieszką Jankiewicz zdążyłyśmy poznać kilka niesamowitych kobiet-artystek, ale też znalazłyśmy moment na… szydełkowanie. Agnieszka zaproponowała nam to trochę na przekór - bo robótki ręczne nadal dość wyraźnie kojarzą się nam z rolą kury domowej. Nie miało to jednak na celu zagonienia nas do zagrody :) Okazało się, że i szydełkowanie może być swego rodzaju manifestem. Poza tym udało się nam odkryć, że nie każda z nas rękodzieło ma zapisane w genach. (Jestem bardzo dumna z mojej bardzo poplątanej i bardzo koślawej bransoletki zrobionej na warsztatach. Bardzo.) Niezmiennie zachwyca mnie w tym wszystkim jedna rzecz. Źle, zachwyca mnie wiele rzeczy, ale ta po prostu domaga się teraz ode mnie napisania jej wytłuszczonym drukiem. #MamyGłos to przede wszystkim niesamowici ludzie. Zarówno dziewczyny, które te inicjatywę tworzą, jak i dziewczyny, które wokół tego projektu się zbierają - są po prostu niesamowite. Co widać na załączonym obrazku. Nasze emocje musiały znaleźć ujście. Byłyśmy nabuzowane dyskusją o kobiecie w sztuce, wizji nas samych i o tym, co właściwie mogą zrobić ze sobą faceci, w momencie w którym tak usilnie staramy się zniszczyć archetypy mężczyzny wykarmiającego dom i mężczyzny wiedzącego wszystko. Agnieszka Jankowska ciekawie obróciła naszą dyskusję i przypomniała nam, że każdy kij ma dwa końce.
Na fali tej dyskusji powstały hasła widoczne wyżej... co tak naprawdę sprawiło, że dyskusja płynnie potoczyła się dalej. Obok haseł “matka polka masochistka”, “artriarchat” i “n/f-orma” nie da się przejść obojętnie. I za to właśnie uwielbiam te mamygłosowe spotkania - prowokują niekończącą się dyskusję pomiędzy inspirującymi ludźmi. To (prawie) lepsze niż czekolada. To jak, widzimy się na kolejnych Warsztatach Krytycznego Myślenia? :) //Weronika Zimna |
Autorami bloga jesteście Wy!Też chcesz coś dla nas napisać? Odezwij się na [email protected] Kategorie
Wszystkie
Archiwa
Maj 2017
|