#MamyGłoski spędzały wakacje w rozjazdach. Oto nasze przemyślenia z przedłużonego pobytu w Nowym Jorku.
//Sylwia Wodzińska Tekst ten po raz pierwszy ukazał się w zinie GIRLS TO THE FRONT, za którego odpowiedzialne są damsels in distress djs: https://www.facebook.com/damselsindistressdjs/
0 Komentarze
południowoamerykańskie spojrzenie na kobietyNigdy wcześniej nie słyszałam o Heloneidzie Studart. Imię dość rzadkie, więc myślę że bym je zapamiętała. A mimo to, zupełnie przypadkowo, sięgnęłam w krakowskim składzie taniej książki właśnie po nią (rozważałam wcześniej nad Szmirą Bukowskiego a Mo Yanem). Osiem zeszytów, taki tytuł nosiła okładka którą lustrowałam w dłoniach. Z tyłu, jak to zwykle bywa, widniała krótka notka o treści książki oraz jakaś zachwalająca recenzja, równie nie znanego kanadyjskiego radia. Nie sięgnęłam po nią tego samego dnia, tylko nazajutrz jadąc do Wrocławia. Jeszcze raz przeczytałam notkę autorki i krótki opis książki, musiałam utwierdzić się dlaczego właśnie ją zabrałam ze sobą. W ciągu sześciogodzinnej drogi powrotnej do domu przeczytałam 154 strony, czyli ponad połowę książki. Nie mogłam się oderwać, niekiedy ze złością przerzucałam kolejne strony, a czasami z wielkim podziwem dla bohaterek i samej autorki - poruszanie takich tematów zawsze było tabu i równało sie ze społecznym oburzeniem. Brazylijska autorka opisuje rzeczywistość w swoim rodzinnym kraju na przykładzie modelowej rodziny i osób postronnych. Fakty powleczone są obrazem literackim, bo dla kogoś mogłoby to być szokujące. Mówiąc w dużym uproszczeniu, jest to książka o kobietach i mężczyznach. O matkach i córkach, mężach i kochankach. Brzmi jak tani melodramat, prawda? Mimo to jest to prawdziwy obraz życia kobiet upadłych (tak bynajmniej nazywają je mężczyźni), kobiet walczących, poniżających praktyk rodzinnych nad córkami, obraz tego jak brazylijski kościół jest zakorzeniony w kulturze. Tradycja, to właśnie z nią od wielu lat zmagają się ONE: kobiety, ty i ja. W latach 40. i 50. na terenie południowej Ameryki panowały surowe zasady życia społecznego oraz rodzinnego. W powieści, rodzina wybiera spośród córek jedną, która poprzez życie w celibacie oraz pokorze odda swoje życie matce oraz ojcu, zostanie z nimi do śmierci (ich albo własnej) wyrzekając się piękna świata oraz własnego jestestwa. Stanie się starą panną. Reszta sióstr mogła prowadzić prawie normalne życie. Dlaczego "prawie"? Cóż, normalność była zarezerwowana dla mężczyzn. Problemem pozostałych sióstr, kobiet w ogólne, był seks. Diabelskie pożądanie, młodzieńcze wybryki prowadziły do zgubienia młodych, skromnych dziewcząt. (Kobieta jest zgubiona, jeśli między udami nie nosi już znaku przypieczętowującego małżeństwo, znaku konoru, str. 122). Opiszmy to zjawisko na książkowym przykładzie. Trzy siostry: Maria, Mimi oraz Melba. Ta ostatnia w tajemnicy przed światem spotykała się z przystojnym, łamiącym kobiece serca Cidem (swoja drogą szaleńczo kochała go także jej siostra - Maria). Jednak siostrzana zawiść doprowadziła do wyjawienia tajemnicy. Mimi, obłudnica jak ją w pamiętnikach nazywa siostra, wyznała matce, że jej siostra jest oddaje się na plaży igraszkom. Od razu wyrzekła się córki, zaś jej mąż za doradztwem księdza (dlaczego to do nich zwracają się ludzie w zapytaniu o seks?) wezwał lekarza, który miał sprawdzić co dzieje się między gładkimi nogami Melby (Odrzekła głucho, że Melba już nie jest jej córką. Jej córkami jesteśmy my, dziewice, które należy chronić przed obecnością tej upadłej kobiety. [...] być kobietą to znaczy nie mieć prawa rozporządzać nawet własnym ciałem? str. 126). To był test, który oblała, a rodzina "litując się" nad nią wysłała ją do szkoły miłosierdzia pańskiego, gdzie brakowało tytułowego miłosierdzia a była tylko pokuta, strach i ból. Tylko Maria stanęła w obronie siostry. To jedno z rozwiązań jakie wówczas praktykowano, drugą połowę kobiet upadłych wyganiano, gdzie stały na ulicach paradis dla mężczyzn. To tylko ułamek z dziennika ciotki-samobójczyni jaki przeczytała Mariana. Odkrywała ciemne tajemnice własnej rodziny, ale nie mogła przestać. To właśnie za sprawą ciotecznych pamiętników postanowiła zmienić swoje życie, nie chciała skończyć w ten sam sposób. Z wielu stron są bardzo podobne. Obie nieszczęśliwie kochały, co później rzutowało na ich życie. Obie pragnęły pisać, co było dla nich zakazane. Obie utraciły część siebie.
Poza historią głównej bohaterki wplątujemy się w rozterki pozostałych bohaterów. Lenore, siostra Mariany, nienawidzi swojego męża Alfreda (z czasem truje go arszenikiem) za lata wyrządzonych krzywd i poniżeń, desperacko pragnie zostać matką, czuć rodzące się w niej nowe życie. Uwielbia spędzać czas ze swoją służbą, głównie ze względu na swoje dzieciństwo (to stara mamka była jej prawdziwą matką). Vasco, miłość życia Mariany. Lekarz pragnący naszej bohaterki, która przypominała mu pachnącą rozmarynem matkę. "Upiór z galerii handlowej" wielbiący niedostępną Lenore, zbierający wszystko co należało do zmarłej matki. Rodzina z dziennika i jej mroczne historie. Poznajemy straszny świat, gdzie wartość i życie młodej kobiety zależy wyłącznie od stanu jej błony dziewiczej, gdzie kobieta opuszcza dom rodziców tylko w dniu swojego ślubu albo pogrzebu (str.260). Tak naprawdę jedyną kobieta, którą od początku do końca można nazwać "wyzwoloną" jest krawcowa, pani Lica. Otwarcie przyznaje się do licznych spotkań z mężczyznami. Jest samotną matką, z niższej warstwy społecznej głośno mówiącą o przyjemnościach jakich doznawała. Powieść to synonimem słowa "gwałtowność". Brawurowo odsłonięta twarz społecznych ograniczeń i przywilejów, niespełnienia, smutku. Heloneida Studart za swoje poglądy oraz działalność pisarską trafiła do więzienia. Osiem zeszytów to jedna z jej najbardziej znanych książek. Jest to dzieło współczesne wiernej uczennicy Simone de Beauvior udowadniające, że literatura feministyczna jest czymś więcej. Każdy powinien przeczytać tę poruszającą książkę. Obecnie przeciwnicy ruch w prokobiecych twierdzą, że osiągnęłyśmy już wszystko to, o co walczyły nasze poprzedniczki i my same teraz. To niezwykłe kłamstwo karmiące mało wymagających słuchaczy. Właśnie teraz, mając możliwość poszerzania praw i wprowadzania ich w życie należy najgłośniej mówić o tym co nam się należy. //Ola Pietrzak W ostatnim tygodniu września Mamy Głos miało zaszczyt współuczestniczyć w pierwszym w Polsce i zarazem największym w Europie obozie dla dziewczyn w ICT organizowanym przez Fundację Perspektywy. „ICT Boot Camp to inicjatywa zaplanowana na wiele lat, jest jednym z działań na rzecz budowania zintegrowanego ekosystemu wspierania rozwoju talentów dla nowych technologii. Jest to kontynuacja programu stypendialnego dla wybitnych studentek "Nowe technologie dla dziewczyn" .* W obozie wzięło udział 120 studentek kierunków związanych z nowymi technologiami - trzeba zaznaczyć, że były to dziewczyny najlepsze na swoich kierunkach wybranych spośród 1500 zgłoszeń. Podczas obozu odbywały się serie warsztatów, spotkań monitoringowych, wykładów, ale również atrakcji mających zapewnić naszą integracje. Zaproszeni zostali wspaniali goście, w tym prof. Hołyński, legenda informatyki, wykładowca na MIT. Jednak większość osób prowadzących dziewczyny w ciągu trwania obozu, to kobiety. Wspaniałe prekursorki, specjalistki, znawczynie swoich dziedzin. Każda z nich dawała inspiracje, wsparcie i dzieliła się swym doświadczeniem. Dzięki ich ogromnej wiedzy i otwartości przez cały obóz utrzymywała się cudowna atmosfera, która dawała niezwykła siłę i chęć do działania. Nie dam rady opisać, jak doskonale przygotowany był obóz, jak znakomite osoby nas uczyły, jak wspaniale perspektywa każdej osoby będącej tam została poszerzona. Zaznaczyć muszę tutaj potencjał uczestniczek - ich ogromną wiedzę, talent i świadomość własnej wartości. Dziewczyny które tam spotkałam, były wyjątkowe nie tylko dla tego, ze są wybitne w swoich dziedzinach - są wyjątkowe, bo mają odwagę, by piąć się w górę. Swoją siłą zarażają innych. Inspirują. Wiem, że dzięki takim miejscom jak BOOT CAMP, które dają możliwość spotkania się w jednym miejscu tak dużej ilości cudownych kobiet, świat nowych technologii ma kobiece oblicze ! Dziewczyny świat technologii czeka właśnie na Was!
*Cytat z : https://www.stypendiadladziewczyn.pl/boot-camp //Aleksandra Sobiech
zdjęcie z czarnoponiedziałkowej manifestacji w Zielonej Górze
Kiedy w Polsce rozeszły się pierwsze słuchy o tym, że do sejmu został złożony projekt ustawy antyaborcyjnej, podeszłyśmy do tego tematu bardzo ostrożnie. Wcześniej założyłyśmy, że pozostaniemy neutralne politycznie. Jednak, w obecnej sytuacji nie mogłyśmy nie zabrać głosu. Dyskusja o aborcji dotyczy również młode kobiety, dziewczyny, nastolatki. Stwierdziłyśmy, że w tej dyskusji nie może nas zabraknąć i... odezwałyśmy się. 3 października manifestacje Strajku Kobiet odbywały się w całej Polsce. Cześć z nas była w Zielonej Górze, część w Poznaniu. To właśnie tutaj miałyśmy zabrać głos, powiedzieć głośne NIE łamaniu naszych praw. Zanim przyszłyśmy na demonstrację, długo zastanawiałyśmy się, jak i co dokładnie powiedzieć. Co chcemy wyrazić w tym wszystkim, jako nastolatki? Jak sprawić, żeby to, co powiemy było tym, z czym się identyfikujemy? Co zrobić, żeby nasz przekaz był jasny? W naszej głowie krążyła masa pytań wokół tego, w jaki sposób mamy przygotować nasze przemówienie. Dodatkowo cała obecna sytuacja, w jakiej się znalazłyśmy powoduje fale emocji - strach, złość, gniew, ale też solidarność i poczucie wspólnoty. Nie wiedziałyśmy, z jakim odbiorem spotka się to, co powiemy. Myślałyśmy: "Czy na pewno nadajemy się do tego, żeby przemawiać na manifestacji? Czy nasz głos jest tutaj istotny?". To właśnie z tym wszystkim przyszłyśmy na demonstrację. Ubrane na czarno, stojąc w okropnym deszczu i z godziny na godzinę powiększającym się tłumie. Czekałyśmy na naszą kolej, by wejść na scenę. Pytania wciąż kołatały w naszej głowie, jednocześnie emocje stawały się coraz silniejsze. To już. Teraz będzie przemawiać #MamyGłos. Weszłyśmy na scenę. Wszystko wydało nam się całkiem inne, niesamowite. Przed sobą miałyśmy tłum kilku tysięcy ludzi, którzy głośno krzyczeli i skandowali. Zamiast ulic biegnących w pobliżu Placu, widziałyśmy morze parasoli, czarnych kurtek i płaszczy. Spośród nich, wystawały różnorakie transparenty. Patrzyłyśmy na ludzi, którzy są tam po prostu razem. I wiecie co? Poczułyśmy wtedy tę niesamowitą energię, która z tego tłumu płynie, prosto na scenę , na której stałyśmy. Ta siła, która biła od tysięcy kobiet stojących na Placu, ta solidarność, siostrzaństwo, które było wśród nas, które my same, wszystkie, stojąc tam, stworzyłyśmy. W takim momencie wszystko zaczęło być ważne inaczej. Dostałyśmy kolosalny zastrzyk adrenaliny i wtedy udało nam się wydobyć słowa, które na chwile uciszyły wszystkich zebranych. Te 60 sekund, tyle miałyśmy, żeby zaznaczyć wagę tych słów, reprezentujących nasze myśli, zdanie i uczucia. Przebiłyśmy się przez krzyk tłumu - udało nam się zacząć. Mówiłyśmy, oddając wszelkie pokłady tej niezwykłej energii, którą otrzymywałyśmy od tych, którzy nas słuchali. A kiedy tylko protestujące i protestujący zareagowali na to, co usłyszeli - kiedy w trakcie naszego przemówienia poczułyśmy, jak tłum skanduje, krzyczy, odpowiadając na to, co właśnie powiedziałyśmy - uderzyła w nas jakaś potężna moc. Siła różnorodnych ludzi, którzy wspólnie przemawiają jednym głosem. Na koniec wykrzyknęłyśmy "Mamy prawo, mamy głos!" i momentalnie powrócił do nas ten okrzyk - kilka tysięcy razy głośniejszy, kilka tysięcy razy mocniejszy, wypowiedziany z kilka tysięcy razy większa pewnością. Jedna z uczestniczek strajku kobiet, który miał miejsce w Islandii w 1975 roku, powiedziała "Kiedy stałam w tym miejscu, z dwudziestoma pięcioma tysiącami innych kobiet, w centrum Reykjaviku, zdałam sobie sprawę, że nic już nie będzie takie, jak było". I my czułyśmy dzisiaj, że dzieje się coś potężnego, kiedy tyle kobiet mówi wspólnie: "Dość!". Poczułyśmy naszą wewnętrzną siłę i jej znaczenie w tej walce z poczuciem bezradności wobec decyzji, które są podejmowane o nas, bez nas. Oczywiście, nie chciałybyśmy, żeby kiedykolwiek w naszym życiu musiało dojść do takiego dnia. Nie cieszymy się z tego, że musimy protestować. Ale jesteśmy dumne z tego, że potrafimy się zsolidaryzować i wspólnie przypomnieć, jak wiele stanowi nasza siła.
A tu tekst naszego przemówienia (na powyższym nagraniu od 3:03:25):
Cześć wszystkim, |
Autorami bloga jesteście Wy!Też chcesz coś dla nas napisać? Odezwij się na [email protected] Kategorie
Wszystkie
Archiwa
Maj 2017
|