zdjęcie z czarnoponiedziałkowej manifestacji w Zielonej Górze
Kiedy w Polsce rozeszły się pierwsze słuchy o tym, że do sejmu został złożony projekt ustawy antyaborcyjnej, podeszłyśmy do tego tematu bardzo ostrożnie. Wcześniej założyłyśmy, że pozostaniemy neutralne politycznie. Jednak, w obecnej sytuacji nie mogłyśmy nie zabrać głosu. Dyskusja o aborcji dotyczy również młode kobiety, dziewczyny, nastolatki. Stwierdziłyśmy, że w tej dyskusji nie może nas zabraknąć i... odezwałyśmy się. 3 października manifestacje Strajku Kobiet odbywały się w całej Polsce. Cześć z nas była w Zielonej Górze, część w Poznaniu. To właśnie tutaj miałyśmy zabrać głos, powiedzieć głośne NIE łamaniu naszych praw. Zanim przyszłyśmy na demonstrację, długo zastanawiałyśmy się, jak i co dokładnie powiedzieć. Co chcemy wyrazić w tym wszystkim, jako nastolatki? Jak sprawić, żeby to, co powiemy było tym, z czym się identyfikujemy? Co zrobić, żeby nasz przekaz był jasny? W naszej głowie krążyła masa pytań wokół tego, w jaki sposób mamy przygotować nasze przemówienie. Dodatkowo cała obecna sytuacja, w jakiej się znalazłyśmy powoduje fale emocji - strach, złość, gniew, ale też solidarność i poczucie wspólnoty. Nie wiedziałyśmy, z jakim odbiorem spotka się to, co powiemy. Myślałyśmy: "Czy na pewno nadajemy się do tego, żeby przemawiać na manifestacji? Czy nasz głos jest tutaj istotny?". To właśnie z tym wszystkim przyszłyśmy na demonstrację. Ubrane na czarno, stojąc w okropnym deszczu i z godziny na godzinę powiększającym się tłumie. Czekałyśmy na naszą kolej, by wejść na scenę. Pytania wciąż kołatały w naszej głowie, jednocześnie emocje stawały się coraz silniejsze. To już. Teraz będzie przemawiać #MamyGłos. Weszłyśmy na scenę. Wszystko wydało nam się całkiem inne, niesamowite. Przed sobą miałyśmy tłum kilku tysięcy ludzi, którzy głośno krzyczeli i skandowali. Zamiast ulic biegnących w pobliżu Placu, widziałyśmy morze parasoli, czarnych kurtek i płaszczy. Spośród nich, wystawały różnorakie transparenty. Patrzyłyśmy na ludzi, którzy są tam po prostu razem. I wiecie co? Poczułyśmy wtedy tę niesamowitą energię, która z tego tłumu płynie, prosto na scenę , na której stałyśmy. Ta siła, która biła od tysięcy kobiet stojących na Placu, ta solidarność, siostrzaństwo, które było wśród nas, które my same, wszystkie, stojąc tam, stworzyłyśmy. W takim momencie wszystko zaczęło być ważne inaczej. Dostałyśmy kolosalny zastrzyk adrenaliny i wtedy udało nam się wydobyć słowa, które na chwile uciszyły wszystkich zebranych. Te 60 sekund, tyle miałyśmy, żeby zaznaczyć wagę tych słów, reprezentujących nasze myśli, zdanie i uczucia. Przebiłyśmy się przez krzyk tłumu - udało nam się zacząć. Mówiłyśmy, oddając wszelkie pokłady tej niezwykłej energii, którą otrzymywałyśmy od tych, którzy nas słuchali. A kiedy tylko protestujące i protestujący zareagowali na to, co usłyszeli - kiedy w trakcie naszego przemówienia poczułyśmy, jak tłum skanduje, krzyczy, odpowiadając na to, co właśnie powiedziałyśmy - uderzyła w nas jakaś potężna moc. Siła różnorodnych ludzi, którzy wspólnie przemawiają jednym głosem. Na koniec wykrzyknęłyśmy "Mamy prawo, mamy głos!" i momentalnie powrócił do nas ten okrzyk - kilka tysięcy razy głośniejszy, kilka tysięcy razy mocniejszy, wypowiedziany z kilka tysięcy razy większa pewnością. Jedna z uczestniczek strajku kobiet, który miał miejsce w Islandii w 1975 roku, powiedziała "Kiedy stałam w tym miejscu, z dwudziestoma pięcioma tysiącami innych kobiet, w centrum Reykjaviku, zdałam sobie sprawę, że nic już nie będzie takie, jak było". I my czułyśmy dzisiaj, że dzieje się coś potężnego, kiedy tyle kobiet mówi wspólnie: "Dość!". Poczułyśmy naszą wewnętrzną siłę i jej znaczenie w tej walce z poczuciem bezradności wobec decyzji, które są podejmowane o nas, bez nas. Oczywiście, nie chciałybyśmy, żeby kiedykolwiek w naszym życiu musiało dojść do takiego dnia. Nie cieszymy się z tego, że musimy protestować. Ale jesteśmy dumne z tego, że potrafimy się zsolidaryzować i wspólnie przypomnieć, jak wiele stanowi nasza siła.
A tu tekst naszego przemówienia (na powyższym nagraniu od 3:03:25):
Cześć wszystkim,
0 Komentarze
Chodząc po ulicach Nowego Jorku z jednej strony w ciągu trzech godzin zostałam nazwana "sexy", "georgeous" i "beautiful" 11 razy - i nie, nie są to komplementy, i nie, nie życzę sobie, by nieznana mi osoba w ten sposób się do mnie zwracała (o tym w innym poście). Z drugiej strony wiele ulic nosi ślady obecności feministek i to przypomina mi, że nie jestem sama i że damy radę. 1. NIE SEKSISTOWSKIM REKLAMOM materiały: drukarka + papier samoprzylepny lub wydrukowane naklejki lub samoprzylepne druki pocztowe z markerem Od dwóch tygodni wszędzie widzę naklejkę "This oppresses women" (w wolnym tłumaczeniu: "to uciska kobiety", "to znieważa kobiety"), powyższe zdjęcie pochodzi z wagoniku metra. Naklejka pojawia się wszędzie, gdzie taki komentarz jest potrzebny: na plakatach filmowych przedstawiających tylko jedną część ciała aktorki, na okropnych ogłoszeniach o pracę ("przyjmę atrakcyjną dziewczynę do pracy"), na reklamach jak ta powyżej. Dlaczego taki komentarz uważam za potrzebny? Dlatego, że kobiety w mediach są uprzedmiotowiane na co dzień - nagie kobiety reklamują wszystko od aut po ryby, a ciała bez głów promują filmy. Komentarz jest potrzebny - dzięki temu może skłonimy kogoś do myślenia, a na pewno przypomnimy dziewczynom, że codziennie padają ofiarami seksistowskich mediów, które zakrzywiają obraz ich własnego ciała. Według mnie nie wystarczy tylko pisać o tych sprawach na feministycznych portalach czy poruszać go podczas feministycznych dyskusji - należy z nim wyjść do ludzi. I jasne, na pewno znajdzie się jakiś Janusz czy Krystyna, którzy uznają, że "tym feministkom się już w głowach kompletnie poprzewracało" - ludzie z natury są niechętni zmianom, a zwłaszcza zmianom obyczajów. Jednak historia pokazuje, że głośne mówienie o problemie po jakimś czasie powoduje, że nie jest on już traktowany jako wymysł. Przy okazji, podobna reklama w Londynie spowodowała taką burzę, że burmistrz miasta ją ostatecznie zbanował (więcej tu). W odpowiedzi na presję związaną z bikini powstał też super filmik i ekstra obrazek. 2. FEMINISTYCZNE WIADOMOŚCI NA KAŻDYM KROKU materiały: spray Moja znajoma kiedyś narzekała, że idąc po pięknym mieście, nigdy nie patrzy w górę, nie podziwia cudownych wykończeń budynków, tylko wzrok ma wbity w chodnik. Ja podobnie - naprzód prę ze zwinnością i gracją czołgu, rzadko rozglądając się dookoła. Dlatego też uważam te feministyczne wiadomostki za super pomysł, który na każdym kroku przypomina mi o tym, że nie jestem sama i że dam radę. 3. NAZYWAJMY RZECZY PO IMIENIU materiały: drukarka, klej Cztery miesiące temu zakończył się proces Brocka Turnera, studenta i pływaka z Uniwersytetu Stanforda, który zgwałcił nieprzytomną dziewczynę i, co więcej, został złapany na gorącym uczynku, więc nie było wątpliwości co do kontekstu czynu (w rozumieniu prawa USA stosunek z osobą nieprzytomną jest gwałtem). Rozdzierające serce zeznanie ofiary zostało przeczytane w sądzie, opublikowane na wielu portalach i ostatecznie przeczytane w kongresie (dostępne tu). Mimo że ława przysięgłych wnioskowała o wysoki wyrok więzienia, sędzia ogłosił wyrok 6 miesięcy, ponieważ wyższy wyrok "źle wpłynąłby na życie Turnera". Ojciec winnego wydał oświadczenie, że uważa, że "sześć miesięcy więzienia za 20 minut akcji" to stanowczo za dużo. Media publikowały informacje o osiągnięciach Turnera i raczej stroniły od nazwania go gwałcicielem - którym w rzeczywistości jest. Poddawano za to pod wątpliwość fakt, że był to gwałt, obwiniając o przestępstwo ofiarę (że była zbyt pijana, że powinna się lepiej prowadzić - wszyscy to dobrze znamy nawet i z polskich mediów). Wyrok sądu jest przykładem obrzydliwego seksizmu i niesprawiedliwości, w której jakość życia uprzywilejowanego gwałciciela liczy się bardziej niż jakość życia jego ofiary, która - podkreślmy - będzie musiała z tym przestępstwem zmagać do końca życia. Plakaty jak ten, choć kontrowersyjne, przypominają przechodniom po pierwsze o tym, że jest jeszcze wiele do zrobienia w kontekście sprawiedliwości społecznej, po drugie o tym, że istnieje właściwa nazwa na osoby, które gwałcą (i - uwaga - to nie jest przede wszystkim "atleta", czy "student", ale "gwałciciel"), i w końcu, po trzecie - że te wydarzenia są obserwowane i komentowane. Żadna wina nie może być zapomniana, jeśli ktoś o niej pamięta - o takich sprawach należy przypominać i głośno mówić, by kolejna taka decyzja sądu nie została uznana za jednostkową pomyłkę sądu, a za systemowy problem do rozwiązania. 4. GDZIE POLICJA ZAWODZI... materiały: drukarka, klej Co czwarta kobieta w USA doświadczyła gwałtu, tak jak i co piąta Polka. Gwałt jest obarczony ogromnym tabu, więc tylko 2% przypadków w Polsce jest zgłaszanych na policję (w USA 16%). Choć większość gwałtów ma miejsce w domu ofiary i ze strony osoby znanej ofierze, to jednak gwałty na ulicach również się zdarzają - i, niestety, wielu z oprawców pozostaje niepojmanych, a też te przestępstwa często nie zyskują uwagi mediów (czyżby gwałt był tak powszechny, że nie warto o nim pisać?). Taka sytuacja po pierwsze przyczynia się do opresji ofiar, po drugie do trwania tabu gwałtu, a po trzecie do poczucia bezkarności sprawców. Nowojorskie kobiety nie dają jednak za wygraną. W bardzo wielu miejscach widzę plakaty jak ten - informujące o wydarzeniu i ze zdjęciem z monitoringu. Co z tego, że media milczą, skoro ulica krzyczy.
Chciałabym poznać skuteczność takich działań i ich wpływ na stan świadomości społecznej na temat powszechności przemocy wobec kobiet, a także na wpływ takich plakatów na ofiary i (byłych lub przyszłych) sprawców. Z jednej strony taki plakat może spowodować dodatkowe poczucie opresji u kobiet - nigdzie nie jestem bezpieczna, gwałt i przemoc może mnie spotkać dosłownie wszędzie. To z kolei może spowodować albo ograniczenie spotkań towarzyskich, "przygotowanie się na nie" (kurs samoobrony, gaz pieprzowy) albo podjęcie zaangażowanie się w działania empowermentowe. Z drugiej strony może jakaś osoba, której życie zostało naznaczone przemocą widząc, że nie jest to zbrodnia jednostkowa, ale powszechna, zdecyduje się zasięgnąć pomocy psychologa lub zgłosić sprawę do sądu. 11 lipca odbyły się (pierwsze!) MamyGłosowe warsztaty w Bielsku-Białej. Mówiąc krótko - było NIE-SA-MO-WI-CIE! Przeczytajcie relację napisaną przez jedną z uczestniczek!Popołudnie. Godzina piętnasta. Na zewnątrz duchota, nie lepiej w pomieszczeniu, które ledwie jest w stanie pomieścić dwudziestu uczestników warsztatów. Z ulgą zauważam wcześniej przygotowane kubeczki i napoje. Biorę plastikowe naczynie i siadając na jednym z krzeseł, nawadniam się. W tej samej chwili moją uwagę przyciąga fakt, że wszystkie miejsca są już zajęte. Słyszę delikatny głos rozpoczynający zajęcia. Ze spotkania wyszłam pełna energii i motywacji. Wróciłam do domu z chęcią działania. Co takiego usłyszałam, że zareagowałam w taki sposób? Warsztaty opierały się na kilku aspektach. Dwoma głównymi tematami były; w pierwszej części prawa dziewczyn i pojęcie feminizmu, w drugiej – jak działać, rozpoczynać inicjatywy i prowadzić projekty społeczne z małą ilością pieniędzy. Niesamowite było zaangażowanie Oli i Mateusza – to właśnie oni prowadzili warsztaty. Urzekło mnie to, w jaki sposób nastoletni chłopak mówi o prawach dziewczyn, ponieważ zazwyczaj chłopcy szydzą z aktywistek. On jednak pokazał, że równouprawnienie daje korzyści nie tylko kobietom, a przede wszystkim poprawia ona sytuację całego społeczeństwa. Jeśli chodzi o drugą część warsztatów, tutaj uczestnicy mieli duże pole działania. W grupach tworzyliśmy plany własnych projektów społecznych, starając się przy tym o poniesienie jak najniższych kosztów, by potem zaprezentować je przed wszystkimi zgromadzonymi. Praca wrzała, byliśmy pełni energii i zaangażowania. Myślę, że każdy opuścił warsztaty dumny z siebie i przekonany, że wystarczy chęć i zapał, by osiągnąć coś wielkiego. Piszę ten tekst z poczuciem, że każde słowo wypływa prosto z głębi mnie. Pamiętam, że natychmiast po opuszczeniu murów redakcji, zdecydowałam się na dołączenie do inicjatywy.
Liczę, że MamyGłos rozrośnie się do pokaźnej fundacji - bierze udział w aktualnej i bardzo ważnej sprawie oraz pokazuje ludziom jak wiele mogą zdziałać. //Marcelina Klekocińska zdjęcia: Redakcja BB Droga Redakcjo BB, jeszcze raz dzięujemy za zaproszenie! <3 „Słowo, które mnie motywuje to słowo nie, ponieważ jako naukowczyni mam szansę udowodnić, że to jednak jest możliwe”.Te właśnie słowa zapamiętałam najbardziej z całej konferencji STEM Education for Innovation: Women in the Forefront, organizowanej przez Fundację Perspektywy w Warszawie, na koniec maja. Dzięki zaproszeniu Fundacji, #MamyGłos mogło uczestniczyć w tym niezwykłym dla mnie wydarzeniu. Konferencja trwała dwa dni, a jej głównym tematem było obecne miejsce i udział kobiet z całego świata w dziedzinach STEM, czyli w nauce (Science), technologii (Technology), inżynierii (Egineering) i matematyce (Mathematics). Zamiast streszczać tutaj przebieg całej konferencji postanawiam podzielić się na blogu tym, co zyskałam podczas tych dwóch dni. Kiedy byłam w podstawówce, matematyka była jednym z moich ulubionych przedmiotów. Właściwie lubiłam wtedy wszystko (oprócz WFu) i ze wszystkiego miałam dobre oceny. Ale, ponieważ szczególnie lubiłam czytać książki, wszyscy dookoła powiedzieli mi, że jestem „humanistką”. To oznaczało, że będę się od teraz skupiała na nauce języka polskiego i historii, a potem będę mogła zostać dobrą nauczycielką albo pedagożką. I wiecie co? Faktycznie. Jestem teraz w liceum na profilu humanistycznym, a naukę matematyki i przedmiotów ścisłych zostałam zmuszona ograniczyć do minimum, by móc skupić się na polskim i historii. Podczas konferencji Lean in STEM, zdałam sobie sprawę, że nikt nigdy nie powiedział mi: „Możesz zostać naukowczynią, informatyczką albo inżynierką. Możesz rozwijać się w tych dziedzinach. Wszystko jest możliwe”. Wśród prelegentek na konferencji spotkałam dwudziestokilkuletnią Polkę, która jest informatyczką i pracuje dla Google’a, biotechnolożkę z Warszawy, która rankiem pracuje w laboratorium, a wieczorami komponuje muzykę i gra na wiolonczeli, a także rysowniczkę komiksową, która jest wykładowczynią na uniwersytecie w Bangladeszu... I tak, mogłabym dalej wyliczać te inspirujące kobiety, które swoją opowieścią o tym, jak realizują swoje pasje w nauce i technologii dały mi ogromne pokłady energii i wiary w siebie. To, że zobaczyłam i usłyszałam kobiety, które osiągnęły sukces zmotywowało mnie do tego, by nie zatrzymywać się w dążeniu do wyznaczonych celów. Wiem, że nie będę już studiować na Politechnice, ale to nie znaczy, że w przyszłości nie zostanę przedsiębiorczynią albo, że nie mogę być wciąż dobra z matmy i informatyki. A więc... Dziewczyny!
MOŻECIE być świetnymi nauczycielkami, tak samo, jak świetnymi inżynierkami! Nigdy nie lekceważcie siły swojej pasji! Wszystko jest możliwe. //Aleksandra Jarocka Kolejny miesiąc i kolejne #mamygłosowe szaleństwa! W maju rozmawiałyśmy/liśmy i dyskutowałyśmy/liśmy o wizerunku kobiet(y) w mediach i jak te całe media na nas wpływają. Przeczytajcie relacje z poznańskiego i zielonogórskiego frontu![POZNAŃ] Już po raz kolejny miałam okazję wziąć udział w warsztatach organizowanych przez dziewczyny z #MamyGłos. Tym razem dotyczyły one tego, jak przedstawiane są kobiety w szeroko pojętych mediach - zarówno w reklamie jak i polityce. Jako że osobiście bardzo interesują mnie zagadnienia związane z tym pierwszym (i cóż, jestem wierną fanką Mad Men ;)) to byłam bardzo podekscytowana i ciekawa, w jaki sposób ten temat zostanie poruszony. Warsztaty odbywające się w sobotę 14 maja poprowadziła tym razem Michalina Ferencz, jedna z założycielek #MamyGłos. Zaczęliśmy od filmu "Delikatnie nas zabijają 3", analizującego rolę kobiety w reklamie, niestety z przyczyn technicznych nie obejrzeliśmy go do końca. Przeszliśmy więc do dyskusji, podczas której, opowiadaliśmy o reklamach, które najbardziej zapadły nam w pamięć, a które uprzedmiotawiają kobiety. Zdecydowanie największe wrażenie, negatywne rzecz jasna, wywarła na mnie relacja jednej z uczestniczek, Weroniki. Mówiła o warsztacie samochodowym, którego reklamą jest wjazd do niego między nogami kobiety. Zauważyliśmy też, jak często kobiety są przedstawiane jako przedmiot, ozdoba i zastanawialiśmy się, czy to naprawdę jest potrzebne? Czy faktycznie pomaga w sprzedaży produktu? W jaki sposób takie reklamy na nas wpływają? Następnie przeszliśmy do ćwiczeń. Michalina przedstawiła nam kilka fotografii (m.in. zdjęcie nagiego selfie Kim Kardashian z Instagrama czy sesję dziecięcej modelki dla Vogue) i wypisywaliśmy zarówno negatywne jak i pozytywne rzeczy, które można o nich powiedzieć - czyli kto jest panią tego zdjęcia? Przedstawiła nam także filmik Elle, ukazujący, że mimo iż mamy 2016, to w mediach, a szczególnie w polityce wciąż jest wręcz przerażająco mało kobiet. Wychodząc z warsztatów, zabrałam ze sobą nie tylko nową wiedzę - przede wszystkim mnóstwo pozytywnej energii, chęci do działania, radości i może i naiwnego, ale uważam że bardzo potrzebnego przekonania, że każdy z nas może zmieniać świat. Zakończę cytatem z TedTalku 'Sexy Lie': "Ponieważ to wy jesteście architektami przyszłości, chciałam wam przypomnieć, że czasem architekci muszą zniszczyć paradygmaty, żeby stworzyć lepszy świat. Moje pytanie brzmi, jaki lepszy świat zbudujecie?" //Aleksandra Wilczek [ZIELONA GÓRA] Śledziłam dziewczyny z #mamygłos już od dawna, jednak były to pierwsze warsztaty, na których się pojawiłam. Popieram akcję całym sercem i uważam, że warto mówić głośno o tym, o czym dyskutowano, a dyskutuje się rzadko, zazwyczaj cicho i skrycie. Wpadłam na ostatnią chwilę, więc wszyscy uczestnicy i uczestniczki byli i byłe już obecni/e. Pierwsze, co mnie uderzyło, gdy rozejrzałam się po sali, to wyczuwalna dobra energia, uśmiechy i siła młodych dziewczyn, które chcą mierzyć się z trudnymi zagadnieniami i pewnie wyrażać swoje zdanie. Tematem spotkania był wizerunek kobiety w mediach. Na początku same wypowiedziałyśmy się, jak są one zwykle przedstawiane. Wszystkie zgodnie stwierdziłyśmy, że pokazuje się je wyidealizowane, szczupłe, niejednokrotnie uległe, słabe, zależne, lecz przede wszystkim - uprzedmiotowione wizerunki kobiet. Po wstępnej dyskusji, obejrzałyśmy fragment filmu „Delikatnie nas zabijają”. Ukazuje on w dobitny sposób, że wizerunki kobiecego piękna prezentowane przez media wpływają na wszystkich. Mają wpływ zarówno na to, jak kobiety odbierają same siebie, jak również na stosunek mężczyzn do kobiet, z którymi się stykają w życiu realnym. Chodzi tu przede wszystkim o reklamy. Dziennie jesteśmy bombardowani przez około 5000 różnego rodzaju. To właśnie w nich (czego nie zauważyłam przed warsztatami) nagminnie pokazuje się tylko części ciała, które pozornie stanowią całość obrazu. Na przykład kampania, w której pośladki kobiety zastępują stół. Prowadzi to do utrwalania negatywnych praktyk i potężnie oddziałuje na dzieci, pokazując, że „przecież to jest w porządku i tak powinno być”. Następnie, oglądając zdjęcia zamieszczane przez celebrytki, sesje z największych magazynów oraz kampanie reklamowe, oceniałyśmy czy osoby na nich są przedmiotem czy podmiotem. Ogromną pomocą i uzupełnieniem rozważań był tekst „Seksowne kłamstwo”, w którym padły ważne słowa: ”Nawet jeśli jesteś perfekcyjnym obiektem, perfekcyjnym obiektem seksualnym, jesteś dalej perfekcyjnie zależny, bo w tej pozycji zawsze ktoś będzie na Ciebie działał- jeśli pomyślisz o tym logicznie, nie ma w tym żadnej siły”. Pod koniec spotkania zwróciłyśmy uwagę na wciąż małą liczbę kobiet występujących w programach informacyjnych czy publicystycznych. Przedstawicielki płci żeńskiej zdecydowanie rzadziej zaprasza się do programów w roli ekspertek. Polityka także nie jest łaskawa. Patrząc nawet na rodzimy grunt- niesłychanie często zwracano uwagę głównie na wygląd Magdaleny Ogórek, jej ułożenie włosów, makijaż czy figurę, a nie jej program, wypowiedzi czy kompetencje. Podobna sytuacja dotyczyła Pani Premier Beaty Szydło, to kolory jej stroju i broszki były szeroko komentowane, a nie wypowiedzi. Co zatem należy zrobić, by zmienić takie postrzeganie kobiet? To co osobiście uważam za najważniejsze, to edukacja. Jednak taka z prawdziwego zdarzenia. Dopasowana do pokolenia, atrakcyjna, pobudzająca do myślenia. Dyskutujmy zatem, pokazujmy dobre przykłady i krytykujmy złe praktyki, oddziałujmy na odbiorców i przekonujmy, że zmiana jest konieczna i możliwa. To my jesteśmy architektami przyszłości, zarówno dziewczyny, jak i chłopcy, którzy mają tu ogromna rolę do odegrania. „Czasem trzeba zniszczyć paradygmaty, żeby stworzyć lepszy świat”. //Patrycja Błaszkowska
Zdjęcia: dzięki uprzejmości Magdaleny Bugaj |
Autorami bloga jesteście Wy!Też chcesz coś dla nas napisać? Odezwij się na [email protected] Kategorie
Wszystkie
Archiwa
Maj 2017
|